Wyschłe kości

Kości trupa

Czytając Twój ostatni wpis o kościach, w którym pisałeś m.in. o tym, że czuje się coś w kościach, czy że łupie w kościach na zimno, poczułem, że boli mnie kręgosłup. Mam nadzieję, że nie zwiastuje to nagłej zmiany pogody. Podejrzewam, że dzieje się tak ze względu na mój wiek i dużą ilość przesiadywania za biurkiem. To co pisałeś poruszyło mnie. Uważam, iż dotknąłeś ważnych kwestii. Ważnych zwłaszcza dla tych osób, które doświadczyły odrzucenia. Przyszło mi do głowy, że skostnienie, które może wynikać z poczucia bycia niewystarczającym jest cechą nieboszczyka. To mocne porównanie. Podobnie „czucie czegoś w kościach” może być naznaczone doświadczeniami z naszej historii, o czym dobrze wiesz. Jesteśmy jednością psycho fizyczno duchową i każda z tych sfer ma związek z naszym dobrostanem i jakością naszego życia. Z drugiej strony wielką sztuką jest móc zrozumieć i zaakceptować swoje skostnienie. Paradoksalnie może się okazać, iż to, że dziś jestem kościotrupem wcale mnie nie przekreśla.

Kości w basenie

Jakiś tydzień temu widziałem się ze znajomym z moje byłej „firmy”. Obaj zmieniliśmy zawód i dzieliliśmy się tym „co teraz u nas”. Mój znajomy jest klika lat starszy ode mnie i ma duży wgląd w siebie. Obaj zauważyliśmy, że ciągnie nas do struktur. Wiemy dlaczego tak jest, ale nie chcę tu o tym pisać. Ogólnie można takie bardziej lub mniej świadome dążenie do tego, by być „w strukturze” (np. firmy czy służb) krytykować. To przecież skostniałe instytucje, skostniałe życie i my tacy skostniali. A on powiedział, że to akceptuje i czuje się w tej strukturze jakby siedział czy pływał w basenie u brzegu oceanu. Oczywiście naturalnie rodzi się, by powiedzieć, że lepiej pływać bez ograniczeń w oceanie. On stwierdził, że akceptuje tę prawdę o sobie, że lubi ramy basenu nad wielką wodą i podkreślił, iż lubi też patrzeć na przestrzeń. Rozumiem co czuje. Czy jestem szkieletem w basenie?

Kości zostały (od)rzucone

Odrzucenie jest jednym z trudniejszych doświadczeń. Jeśli ktoś doświadczył go w historii swojego życia. Jeśli było jego udziałem w dzieciństwie i było długotrwałe ma ono status traumy. Jest trudnym wyzwaniem do pracy terapeutycznej i pracy osobistej. To dojmujące poczucie bycia niewystarczającym… Ci ludzie, którym ciągle nie pasuję… Którym wciąż czegoś we mnie brak… Ludzie nie kochający mnie takiego jakim jestem… Wysuszeni palącą temperaturą odrzucenia jesteśmy w nieustannym pragnieniu przyjęcia i miłości. Miotamy się więc między zadowalaniem innych i spełnianiem ich oczekiwań, a odrazą do bycia wyschniętym szkieletem. Żydzi mają taką historię o tym jak prorok Ezechiel prorokował do wyschłych kości i ożyły (Ez 37,1-14). Warto zastanowić się co prorokujemy nad swoimi kościami. Ogłaszamy sobie życie czy śmierć? Śmierć czasem narzuca się sama. Wydaje się być atrakcyjniejsza, prostsza. Trzeba być bezczelnym, by pokochać kości i ogłaszać im życie. Bądźmy bezczelni.

Jeden komentarz do “Wyschłe kości

Możliwość komentowania została wyłączona.