Świt ożywiający
Wracamy po bożonarodzeniowej i noworocznej przerwie. Rozpoczęliśmy 2023 rok. Okazuje się, że w naszej rozmowie jesteśmy w temacie świtu, co zapewniłeś nam dzięki Twojej przedświątecznej wiadomości. Jeśli patrzeć na świt jako na „nowość” i „zmianę” to Nowy Rok można traktować w kategoriach podnoszących się z ziemi promieni słońca. Wiem, że w rozważaniach poszedłeś dalej i pytałeś o korelację między tym pięknym początkiem nowego dnia a miłością. Cieszę się, że to zrobiłeś. Świty bowiem, jak zauważyłeś, mogą być różne i odnosić się do różnych potrzeb i pragnień w człowieku. Czuję, że nam chodzi o taki, który niesie w sobie pewne ożywcze tchnienie. A czemu w tytule „Świt żywych trupów”? To prowokacja. Nie chodzi mi bynajmniej o rozpisywanie się o martwych hordach przemierzających ziemię.
Zombie spacer
Nowy dzień wraz ze swymi pierwszymi promieniami, odkrywa to co było ukryte w mroku. Dzięki temu możemy zobaczyć jak jest. Świt może odsłonić moją „zombiwatość” w jakiejś dziedzinie, czyli obszar, w którym jestem martwy albo mocno nie domagam. Nie pozostawia nas jednak w poczuciu beznadziei. Wręcz przeciwnie, jest szansą dla zombie, by znów zacząć żyć. Pomińmy analizy typu, że żywy trup zawsze będzie zombiakiem. Skupmy się na metaforze. Jeśli ktoś wędrował do świtu to znaczy, że miał nadzieję, tęsknił. Dzięki temu spotkanie z prawdą poranka nie będzie dla niego wyrokiem lecz wyzwoleniem. Ale w dalszym ciągu nie wiemy jaki udział w tym mam miłość…
Świt – opromieniająca Miłość
Napiszę krótko i subiektywnie. Wg mnie chodzi o jakość. Świt jako wyjście do Miłości, spotkanie Miłości, doświadczenie Miłości, wprowadza zupełnie nową jakość. Tak naprawdę trudno to opisać, ponieważ doświadcza się tego na jakimś bardzo głębokim poziomie. Pod wpływem tego doświadczenia zmienia się sposób, myślenia, spojrzenie na samego siebie i na inne osoby. Inaczej doświadcza się relacji. Jest to swoiste przejście ze śmierci do życia. To takie uświadomienie sobie, że dopóki tej Miłości nie miałem, to choć miałem wszystko, moje życie nie było pełne. Oczywiście takie doświadczenie nie uwolni od trudu, upadków, konfliktów. Natomiast nawet na nie pozwoli spojrzeć z miłości. Umożliwi kochanie siebie gdy zawodzę. Kochanie tej najbliższej osoby pomimo, że gdzieś niechcący mnie rani czy nie rozumie. Nowa jakość Podróżniku. Ciężko mi to opisać. Mam nadzieję, że będzie to dla Ciebie czytelne.
Trzymaj się!
Jeden komentarz do “Świt żywych trupów”
Możliwość komentowania została wyłączona.