Śmieci – segregacja

Złota rybka

Mówisz i masz! Niczym złota rybka, pływająca na głębokim oleju spełniam Twe życzenia, Psycholotniku. Tym razem piszę z pięknej, podlaskiej ziemi. Skoro sprawa faktycznie robi się poważna, również postaram się zachować nieco bardziej empatycznie i mniej prześmiewczo niż zwykle. Każdy był kiedyś odrzucony. Niektórzy przejęli się tym faktem, a inni stwierdzili, że „śmieci wyniosły się same”.

Trochę o metaforze

Skoro już mówimy o odrzuceniu, to nie da się nie wspomnieć o ludziach, którzy nas otaczają. Nie uważam, żeby kogokolwiek można było nazwać śmieciem, bo jednak trzeba mieć szacunek do drugiego człowieka. Mimo wszystko niektóre osobniki wręcz sprawiają, że wyżej wspomniane słowo aż ciśnie się nam na usta, żeby rzucić w ich kierunku tym bardzo krytycznym określeniem. Poruszamy poważny temat, ale również i tutaj nie wyzbędę się metafor. Pierwszą i chyba przeważającą w tym tekście będzie „śmieć”. Nie stosuję tej przenośni w celu obrażenia kogokolwiek. Zależy mi na dokładnym nakreśleniu sytuacji.

Śmieci należy segregować

Jeżeli połączyłeś kropki: człowiek jako śmieć, segregacja śmieci, to pewni jesteś w błędzie. Nie mam zamiaru być kolejnym panem z dziwnym wąsem, który wprowadzi segregację rasową, etniczną itp. Każdy człowiek ma bardziej lub mniej rozbudowany „system szufladkowania”. Mamy swój podział na znajomych, przyjaciół, rodzinę, a ta kategorie mamy podzielone dalej i dalej. Okazuje się, że w naszym życiu pojawiają się nie tylko osoby, które coś wnoszą, ale też takie, które dużo wynoszą. Pozbawiają nas radości, siły i celu w życiu. Po ich utracie czujemy poczucie ogromnej pustki, ale to chyba jest właśnie ten czas, żeby stwierdzić, że oprócz naszego szczęścia z życia ta osoba wyniosła również własne cztery litery i jest to dobre.

Plastik

Plastik potrafi rozkładać się w ziemi przez tysiące lat. Tak samo leczenie naszych ran po odrzuceniu, czy też wypełnianie pustki po wyniesieniu zbędnych osób. Istnieje również magiczna liczba Dunbara. Dzieli ona otaczających nas ludzi na grupy. Według tej teorii liczba najbliższych przyjaciół nie przekracza pięciu osób. Skoro jest ich tak mało, nie warto zatem „zapychać” najbliższych miejsc wokół siebie osobami, które będą nas demotywowały i zatruwały nasze życie. Starajmy się otaczać ludźmi pozytywnymi, którzy motywują nas do rozwoju. Tak jak pisałeś we wcześniejszym wpisie, warto czasem dodać do naszej zupy trochę soli i cukru. Jestem bardzo ciekaw, co mi odpiszesz, Psycholotniku. Poruszamy temat bardzo ważny dla wielu osób. Chyba nie ma osoby, która nie poczuła się kiedyś w taki sposób dotknięta. Z niecierpliwością czekam na odpowiedź i serdecznie pozdrawiam z cieplutkiego fotela na Podlasiu!