„Raduj się częściej…
…ładuj się wszędzie! Opoki zrywaj! Mocy przybywaj!” Zacząłem od tego zawołania, bo to pierwsza rzecz jaka przyszła mi do głowy po przeczytaniu tego co do mnie napisałeś ostatnim razem. Jako, że dość często odwołuję się do muzyki, podobnie jest i teraz. Ten „krzyk” pochodzi z piosenki zespołu Łąki Łan pt.: „Bombaj„. Bardzo ją lubię, bo jest mega energetyczna i pozytywna. Musisz też wiedzieć, że pomimo czterdziestu lat na karku, na koncertach tej kapeli zawsze tańczę. Ciekawe jest dla mnie, że gdy pierwszy raz usłyszałem ten kawałek na Cieszanów Rock Festiwal w 2018 roku wydawało mi się, że Paprodziad (wokalista) śpiewa: „Ratuj się częściej!” Widocznie wówczas potrzebowałem ratunku. A może „raduj się” jest jakimś wezwaniem do samo ratowania.
Ratuj się!
Poruszyło mnie to co napisałeś o relacjach, po których nie wiadomo czego można się spodziewać. O ludziach, którzy są blisko, a nie wiesz czy nie wbiją Ci noża w plecy. Czuję jakie to męczące iść przez życie lub choćby część życia w towarzystwie takich osób. I ja rozumiem, iż może nam się trafić fałszywy kolega bądź koleżanka na studiach, w pracy, czy w Gminnym Kole Gospodyń Wiejskich. Natomiast gdyby czuć taką niepewność do osoby bliskiej… Osobiście nie wiem czy nazwał bym tego kogoś takim mianem. Pierwsza rzecz jak przychodzi mi do głowa w takiej sytuacji to rozmowa. Szczery dialog o tym jak czujemy się w tej relacji. Osoba bliska wejdzie w niego. Natomiast osobnik/osobniczka pozornie bliska nie będzie w stanie tego uczynić. Wówczas można uskutecznić proste: „Ratuj się!”
Głowa do góry
Masz rację, że życie nie jest czarno białe. Oczywiście, że czasem chce się odpocząć od ludzi. Zupełnie spoko jest oddalić się na jakiś czas w samotność. Warto jednak pamiętać żeby umieć stamtąd wrócić. Jeśli ktoś ma introwertyczne cechy osobowości mocniej zarysowane, to ok. Takim się jest i to nic złego. Wydaje mi się jednak, że każde oddalanie się, wymaga uważności. Uważność na to co zadziało się we mnie. Co poczułem w danej sytuacji czy relacji. Co pomyślałem (niejako z automatu) zanim poczułem. Jak interpretuję to co zaszło? Jeśli o mnie chodzi to myślę, że 90% sytuacji tragicznych jakie zaszło w moim życiu wcale tragicznymi nie było. Ja tak o nich myślałem i czułem się w związku z tym niekomfortowo. Może gdyby częściej uskuteczniać radowanie się tym co mam, kim jestem, tym nieznanym co przede mną, powroty do ludzi byłyby łatwiejsze, a i same odejścia od nich rzadsze. Jak myślisz Przyjacielu?