Dopełnienie ograniczeń
Z pośpiechem odpowiadam na Twoje wątpliwości, Przyjacielu, które były związane z moją poprzednią wiadomością. Otóż, mówiąc o ograniczeniach miałem na myśli ograniczenia w postaci pewnych zasad. Moralność człowieka zmyka się w jego głowie. Zasady moralne tworzą pewne ograniczenia, które są po coś. Niemoralnym jest chociażby kraść. Pytanie jednak brzmi „dlaczego nie można kraść”? Oczywiście wiąże się t z krzywdą drugiego człowieka itd. Jednak są inne zasady, które tworzymy w głowie w jakimś celu, np. ktoś powie, że nie je mięsa. Stawia sobie w głowie jakieś ograniczenie co do pokarmu. Robi to po coś. Jest to może według niego niemoralne. Po co jednak stawia takie ograniczenia? Stąd właśnie postawione wcześniej pytanie dotyczące rozróżnienia między wolnością, a samowolą. Dzisiaj jednak chciałbym porozmawiać o wyjściu z ukrycia. O tym co się dzieje, kiedy z niego wychodzimy i dlaczego nie chcemy z niego wyjść.
Pożar w mojej głowie
Często możemy się spotkać z wyznawcami zasady „dopóki wszystko dzieje się tylko w mojej głowie, to nie ma problemu”. Są to osoby z wysoko rozwiniętą umiejętnością kontroli emocji, jak również z dużą wytrzymałością psychiczną, często może nawet niską reaktywnością emocjonalną. Niby nic nadzwyczajnego, po prostu konkretne cechy temperamentu. Wbrew temu jednak ogień o odpowiedniej temperaturze i przez odpowiednio długi czas może roztopić najtwardszy metal. Kiedyś to wszystko wybuchnie. Pożar wyjdzie z głowy i rozniesie się na całe życie, na pracę, relacje z bliskimi i tymi dalszymi, pochłonie całą codzienność.
Strażak gasi pożar
Kiedy taki człowiek jest już blisko takiej granicy, czuje, że zaraz pęknie. Wytrzymałość zbliża się ku końcowi. Wtedy, niczym koń na białym rycerzu, wpada strażak. osoba, która oferuje możliwość rozmowy, wygadania się. Pragnie wejść w ogień myśli i ugasić te zbędne, niepokojące. Często są to przyjaciele, rodzina, najbliżsi. Jakże wielkie jest zdziwienie płonącego człowieka, gdy to strażak zaczyna drżeć ze strachu przed płomieniem. Zarzuca krzywdę, poparzenia, trud swojej pracy. W skrócie dolewa w ten sposób oliwy do ognia dodatkowo raniąc. Pożar jest jeszcze większy. Wtem ów dopalający się byt człowieka woli pozostać już w sobie, w swoim ogniu, do którego jest przyzwyczajony. W swoim piekiełku, do którego nikt już nie będzie miał dostępu. Ze względu na siebie i innych. Stąd pojawia się pytanie. Czy możliwym jest ugasić pożar nie rozsiewając go na wszystkie sfery swojego życia jedocześnie nie raniąc siebie i wszystkich strażaków?