Podróż nie jest Ci obca
Przeczytałem z uwagą Twoją wiadomość do mnie. Postawiłeś kilka konkretnych pytań. Przyznam, że nie ucieszyły mnie one. Pomyślałem bowiem, że każdy przypadek jest inny i każdy inną drogą zmierza do tego, by wychodzić z bagna swoich myśli czy uwalnia się od stereotypów. Ba! Niektórzy nigdy się od nich nie uwolnią. Inni uwolnią się tylko z części. Każdemu kto zmaga się ze swoim „bagnem” poleciłbym psychoterapię. W sumie na tym mógłbym zakończyć swoją wypowiedź. Jednak nie zrobię tego i postaram się odpisać konkretnie na Twoje pytanie, choć forma naszej dysputy tego nie ułatwiam. Tym razem nie będę się odwoływał do muzyki lecz prozy. „Opowieści z Narnii”, tom 3: „Podróż Wędrowca do Świtu”. Czytałeś? Oglądałeś? Podróżujesz więc wiesz jak smakuje ten chleb… Ruszamy.
Podróż Wędrowca do Świtu
Sama taka podróż zakłada najpierw wprawienie siebie w ruch. Następnie obranie kierunku. Dalej to już zależy. Można zacząć stawiać jedną stopę przed drugą, czyli iść lub jak bohaterowie książki Lewisa płynąć statkiem. Zmierzać do celu doświadczając po drodze różnorakich przygód. Przyjemnych i nieprzyjemnych. Wzlotów i upadków. W upadkach nie leżeć, ale iść dalej. Jeśli iść nie można – pełznąć. Jak nie można pełznąć to znaleźć kogoś kto poniesie… Jeśli szedłem drogą osądzania, stereotypów, warto najpierw po prostu się zatrzymać. Potem odwracać na pięcie od swojego starego myślenia. Nie obejdzie się bez wysiłku i świadomego myślenia. Konkretnie. Po swoich emocjach do innych poznam, że coś się we mnie zadziało. Te emocje są najczęściej efektem myśli automatycznych na temat danej osoby czy sytuacji. Zapytaj się siebie co o niej myślisz, a potem te myśli podważ. Spójrz z innej strony. To obniży emocje. Trzeba to praktykować aż wejdzie w krew. Wiem, piszę w skrócie.
Wędrowiec powracający do Świtu
Myślę, że człowiek ma w swoim życiu taki moment gdy myśli: „Co się ze mną stało, że zachowałem się (wstaw tu sobie dowolny raniący/głupi/chamski sposób zachowania)”. Przecież jestem/byłem, takim fajnym gościem. Może byłem, może nie byłem. Każdy ma jakiś obraz siebie. Oczywiście zależy nam, aby ten obraz był pozytywny (nawet jeśli zmagamy się np. z niskim poczuciem własnej wartości). Na szczęście życie, rzeczywistość, wszystko weryfikuje. Jest jakiś specyficzny związek pomiędzy pogodzeniem się z sobą, a przypieprzaniem się do innych. Im bardziej siebie akceptuję, tym bardziej akceptuję innych. Im mniej boję się i wstydzę siebie, tym mniej boję się i czuję zawstydzony przez drugich. I to też jest konkret – odwal się od siebie. Nie oceniaj – zaakceptuj. Miłość do siebie jako osoby – to stan pierwotny, do którego można wracać. Tam gdzie Miłość, tam wstaje Nowy Dzień.
Jeden komentarz do “Podróż Wędrowca do Świtu”
Możliwość komentowania została wyłączona.