Płonące ograniczenia
Na początku krótko odniosę się do Twoich wyjaśnień z początku Twej poprzedniej wypowiedzi. Pytałeś czemu ludzie stawiają sobie ograniczenia? Dlaczego tworzą w swojej głowie zasady moralne? Otóż jeśli chodzi o poważniejsze normy, typu „nie kradnij”, są one zakodowane w prawie naturalnym, które nosi w sobie każdy człowiek. Do tego wiele systemów religijnych i filozoficznych podaje normy postępowania wobec innych ludzi tak, by ich nie krzywdzić. To jest ok. Przychodzi z zewnątrz (chociaż najlepiej byłoby gdyby każdy naturalnie czuł, iż kraść nie należy) i pełnij swoistą funkcję nauczycielską. To, że ktoś odmówi sobie mięsa czy uzna, iż złe jest jedzenie czipsów to już kwestia indywidualna. Może być to podyktowane troską o zdrowie, miłością do zwierząt, chęcią dorównania jakiejś grupie społecznej lub poczucia się lepiej z samym sobą. Motywacje mogą być różne. Ale te płonące emocje… Co z nimi?
Płonąca głowa
Podobał mi się tytuł Twojego poprzedniego wpisu, „Płonące emocje”. Faktycznie, kiedy doświadczamy silnych emocji możemy mieć wrażenie jakby trawił nas ogień. Ich intensywność jest tak wielka, że ich odbiór, nawet wewnętrzny, staje się ciężki. Przeżywanie ich, chodzenie z nimi jest
trudne i niekomfortowe. Nieważne, że dzieją się one tylko w naszej głowie. Palą nas. Oczywiście niektóre osoby znoszą to lepiej, ale każdy ma swoje granice wytrzymałości. Ważne jest żeby umieć nazwać co się we mnie dzieje. Że emocje napierają i nie uznać, że skoro napierają to muszę pod ich wpływem spalić cały świat, bliskie osoby, siebie i sąsiada spod 5. Są konkretne metody (jak racjonalno-emotywna autoterapia), by natłok emocji zmniejszyć. Trzeba jednak chcieć to robić. Niestety dla części osób chwilowa emocja (złość, smutek, radość) jest wyznacznikiem prawdy o
otaczającej rzeczywistości. I choć mnóstwo ludzi wie, że nie podejmuje się decyzji pod wpływem emocji, czyli, że trzema umieć nad nimi panować, do niektórych ta prosta prawda nie dociera.
Strażak srażak
Co do strażaków, którzy są zainteresowani tym, że Ci ciężko. Pytają o emocje, a gdy o nich słyszą, reagują negatywnie. Cóż, grunt żebyśmy sami tak nie robili. Umieć wysłuchać i przyjąć bez osądzania bądź personalizowania (czyli „brania do siebie”) to wielka sztuka. Im więcej ksobności, tym trudniej przyjąć drugiego. Z drugiej strony trzeba liczyć się z tym, że jak powiem komuś o swoich uczuciach i emocjach (np. związanych z osobą, do której mówię), muszę liczyć się z tym, iż ona w związku z tą wypowiedzią może i ma prawo „jakoś się poczuć”. Że może mi dać informację zwrotną. Nikt nie ma monopolu na emocji i jeśli ktoś myśli, że może obnosić się ze swymi emocjami i wylewać je na innych bez liczenia się z drugim i bez konsekwencji, jest emocjonalnym tyranem. Warto być miłosiernym w przeżywaniu emocji. Dla siebie i innych. To nie znaczy, że je tu umniejszam. Żadną miarą. Chodzi mi tylko, by nie robić z nich bożka. Nie krzywdzić siebie i innych, czyli odwołując się do tego co pisałem w
pierwszym akapicie, akurat takie „organicznie” w głowie warto zrobić. Myśleć nie tylko o sobie.
Jeden komentarz do “Płonące emocje”
Możliwość komentowania została wyłączona.