Olewam, bo lubię tę robotę
Tytuł mojego dzisiejszego wpisu to cytat z serialu „Zmiennicy”. Młodsze pokolenie może go nie znać. Wyjaśnię – to serial z lat bodajże 80-90 o warszawskich taksówkarzach (z których jeden jest kobietą, ale przebiera się za faceta, by móc jeździć taksówką). Cytowaną w tytule kwestię wypowiada jeden z głównych bohaterów, który siedzi na krześle ze wężem ogrodowym w ręku i podlewa ogródek. Prosta robota, takie olewanie. Przypomniało mi się to po tym co przeczytałem od Ciebie ostatnio. Oczywiście nie krytykuję tu olewania. Uważam, że odrobina olewania jeszcze nikomu nie zaszkodziła (a niektórym – tym nad kontrolującym – mogłaby wręcz dużo pomóc). Chce powiedzieć raczej, iż umieć olać niektóre kwestie czy postawy innych ludzi wobec nas to prawdziwa sztuka. Możliwe, że jest to po prostu ważna umiejętność życiowa potrzebna do tego, by przetrwać i rozwijać się. Ja wiele spraw olewam i uważam, że niektóre olewam jeszcze za mało. Cóż, wszak możliwości w tym względzie człowiek ma jednak ograniczone.
Fekalne tematy
I tak oto potoczyliśmy się w stronę fekalnych tematów i jestem kuszony, by zacząć o nich żartować. Nie chciałbym za bardzo „popłynąć” w tym temacie, jeśli wiesz co mam na myśli, hehe. Ogólnie sprawa ludzi, którzy Ciebie, mnie, czy kogoś osądzają (np. widząc, że w tramwaju sprawdzasz coś na telefonie) budzi we mnie podobne, jak fekalia, obrzydzenie. Naprawdę nie wiem czemu ludzie tak mają, że muszą przypierniczać się do innych. Nawet jeśli nie werbalnie, to w sobie. W swoim sercu i umyśle. Ktoś widzi kogoś z telefonem i zaraz myśli: „O, ten to jest uzależniony od smartfona”. Niby na jakiej podstawie tak stwierdza? Ciekawe, że sami przecież też nie dzwonią „z kamienia” i jednak coś tam oprócz dzwonienia w komórkowym necie podłubią. Telefon to jedna rzecz, ale ludzie robią tak z mnóstwem innych. A ten ma nie takie buty, tamten spodnie, ten fryzurę itd. Ludzie mają jakieś urojone wyobrażenie, że mogą ferować wyroki o innych w bardzo wielu kwestiach. Kto im dał takie prawo? Skąd to się bierze?
Lęk
Bierze się to pewnie z połączenia kilku czynników (dzieciństwo, środowisko dojrzewania i życia dorosłego, treści, którymi się karmią). Zatrzymam się jednak przy emocjach. Myślę, że u podstaw sądów leży lęk oraz związana z nim niepewność wynikająca z niskiego poczucia własnej wartości. Dzięki tym dwóm stanom łatwo człowiek potrafi poczuć się zagrożony wobec inności. Ma też łatwość wyszukiwania postaw i zachowań społecznie nie do końca dobrze widzianych, by powiedzieć sobie: „Ja taki nie jestem” i przez sekundę poczuć się lepiej. Lęk, to jest dopiero odcięcie. Ludzie potrafią bać się samotności, bać się, że kogoś stracą. W wyniku tego zaczynają być dla tej drogiej osoby przykrymi, podejrzliwymi. Byle niedoskonałość odbierać jako brak zainteresowania i miłości. Stają się kontrolujący i osądzający będąc święcie przekonani, że oni wiedzą jak ma być i bronią związku. Dlatego lęk popycha do osądów. Warto się przed tym chronić. Obcych olać, a z bliskimi, którzy być może mają z tym problem próbować rozmawiać. Ostatecznie mamy prawo być sobą i nie być jak bohaterka „Zmienników” przebierająca się za kogoś innego, by ktoś o niej nie pomyślał: „Dziwna jest”.
Jeden komentarz do “Olewam – lubię tę robotę”
Możliwość komentowania została wyłączona.