Moc odpowiedzialności

Nie-moc-ni

Helął! Helął! Pszczółki moje kochane! Bierzemy się za następny temat, dzięki twórczemu Podróżnikowi! Ciekawie napisałeś Przyjacielu o niewinności. Wszyscy dookoła są winni. Ja jestem niewinny. Takie podejście mnie, muszę przyznać, nie dziwi. Wiem, że wiąże się ono ze strategią obrony swojego ego, o której już kiedyś pisaliśmy. Świetnie, że wspomniałeś o perseweratywności. Kryje się za nią rozpamiętywanie żalu i niejako życie trudnymi historiami ze swojej historii. Myślę, że dobrze znać takie słowo i jeśli „tak mam” wiedzieć, iż „to” jakoś się nazywa. Psychologia już to zbadała, nazwała więc i człowiek, który tego doświadcza może to zdiagnozować i nazwać. Nazwanie swojej słabości ma moc. W jakiś sposób daje nam poczucie kontroli nad nią. Czy jednak potrafimy to robić?

Ja tu rządzę! – Serio?

To, że widzimy najpierw błędy innych zanim zobaczymy swoje jest tak powszechne, że aż przerażające. Dzieje się tak w relacjach zawodowych, koleżeńskich, ale i tych najbliższych, czyli rodzinnych, małżeńskich i partnerskich. Wydaje nam się, iż jeśli pokarzemy palcem i krzykniemy z (jak najbardziej słusznym we własnym mniemaniu) oburzeniem: „To on! To ona!”, to wygrywamy. Takie zachowanie daje swego rodzaju poczucie kontroli, może nawet czasem dominacji. Ja, Człowiek, istota rozumna, wolna, miłująca odkrywam, że muszę mówić innym prawdę. Nawet jeśli zaczynam wytykać im najdrobniejsze błędy. Nawet jeśli w tym zaczynam gnoić bliźniego (czego oczywiście nie widzę). Mam prawo, a nawet obowiązek. Przecież poczułem się jakoś tam (a to przecież najważniejsze), dbam o dobro ogółu, bądź o dobro relacji itp. Jeśli spojrzeć na to z innej strony okazuje się, że mój spokój ducha, dobrostan, życie, zależy od zachowania innych osób. A więc kto tu rządzi?

Chwycić za ster

Okazuje się, że chwycić za ster, nie musi znaczyć ustawiania wszystkich dookoła. To nie jest wytykanie błędów drugim przy każdej możliwej okazji, przy każdym odruchu trudnego uczucia, jakie pojawi się w człowieku. To znaczy uświadomić sobie, że jeśli wskazuję na kogoś palcem wytykając mu jego słabości, to pozostałe cztery palce wskazują na mnie. To jak w anegdocie o żonie rozmawiającej z przyjaciółką o kłótni z mężem. „Krzyczałem na niego. Mówiłam jaki jest niekochający, niewrażliwy i głupi. Trzaskałam szafkami. Wreszcie kazałam mu się wynosić! „I co?” – pyta przyjaciółka. „I wyobraź sobie, że ten głupek poszedł!” Uświadomienie sobie, że jestem odpowiedzialny za siebie, a więc także za swoje uczucia i wzięcie tej odpowiedzialności, jest przełomowe. Bez tego tak naprawdę oddajemy kontrolę. Lee Jampolski napisał w książce „Leczenie uzależnionej osobowości”, iż jest to zachowanie typowe dla osób współuzależnionych. Warto zastanowić się nad sobą.

Jeden komentarz do “Moc odpowiedzialności

Możliwość komentowania została wyłączona.