Bez granic
Przyjacielu. Poruszyło mnie gdy w poprzednim wpisie: „Student” stwierdziłeś, iż poczułeś się „zmieciony z planszy” po przeczytaniu mojego wpisu: Zgoda na niezgodę, czyli ruskim tankom mówię: „Nie!”. Nie czułem jednak smutku, ale raczej zadowolenie. Zapytasz: „Dlaczego? Czy cieszy cię moje wewnętrzne zamieszanie?” Otóż oczywiście nie. Po prostu z doświadczenia wiem, że takie poczucie „zmiecenia z planszy” może przynieść dobre owoce. Tym bardziej w sytuacji gdy rozmawiamy i masz wsparcie nie tylko swojej inteligencji, ale też moje. Nie raz czułem się rozbity, a nawet załamany czy wręcz czułem się „na dnie” lecz z perspektywy czasu widzę, że były to momenty przełomowe w moim życiu i następował po nich rozwój. Jako, że niezgoda powiązała się w naszej dyskusji z kwestią granic, postaram się odpowiedzieć w skromny sposób na Twoje pytania.
Kim jestem? – pytanie zasadnicze
Pisząc konkretnie od razu stwierdzę, iż jest to pytanie o tożsamość. Okazuje się bowiem, że pytanie o to: „Jakie są moje granice?” jest też pytaniem: „Jaka jest moja tożsamość?” Szukając odpowiedzi na pytanie o tożsamość posłużę się następującym obrazem. Spójrzmy na Ukrainę (lub Polskę albo jakikolwiek inny kraj). W granicach Ukrainy mieści się to wszystko co określa się mianem „ukraińskiego” ( tak jak w granicach Polski, „polskiego”). Będą to instytucje państwowe, charakterystyczne dla tego państwa prawa, ale przede wszystkim ludzie (z całą swoją różnorodnością, których łączy język, wspólna historia, pochodzenie, wartości, tradycje, muzyka, stroje ludowe, itp. I w tym wszystkim ważne będzie poczucie własnej odrębności, wyjątkowości, autonomii i świadomości, że ta „ukraińskość” (czy dla Polaków „polskość”) jest ok (oczywiście z całym szacunkiem dla innych narodowości). Pytanie jest więc następujące Podróżniku: Co jest Twoją „podróżniczością”? Co Cię konstytuuje jako Podróżnika?
Koń jaki jest każdy widzi
Okazuje się, iż to powiedzenie nie zawsze jest czymś oczywistym dla człowieka. Ktoś powiedział, że istotą konia jest „koniowtość”. Co więc jest moją istotą? Warto pytać się siebie: „Co jest dla mnie ważne?” „Jakie są moje wartości?” „Skąd pochodzę i jakie to ma dla mnie znaczenie?” „Co lubię?” „Co sprawia, że czuję się bezpiecznie?” Odpowiadając na te pytanie można dojść do tego co mnie określa i jest „moją treścią”, a nawet „istotą mnie”. Co więcej, należy stawiać te pytania bez oceniania siebie w nich. Warto wyzbyć się myślenia, że np. jeśli stwierdzę, że lubię horrory to będzie znaczyło, że jestem jakimś świrem. Albo jeśli nie lubię salcesonu to mam „pańskie podniebienie”. Jestem jaki jestem i tyle. W obrębie tej swojej przestrzeni, tych swoich granic, mam prawo doświadczać dobrostanu i dbać o swój dobrostan.
Rozmieszczenie granic w relacjach
Rzeczywiście jest tak jak pisałeś, że w relacjach, gdy nie stawiamy granic, możemy doświadczyć własnego dna. Gdy to sobie uświadomimy i zaczniemy stawiać granice, odbijemy się od niego. Czasem bywa tak, że nasz partner/partnerka w relacji na tym dnie zostanie. Szkoda, ale co poradzić? Z drugiej strony ten „przyjaciel/przyjaciółka” może zacząć skupiać się tylko na swoich granicach i paradoksalnie jest to dla tej osoby moment pozostania na relacyjnym dnie. Dlaczego? Ponieważ relacja polega na widzeniu siebie, ale też drugiego człowieka, a nie tylko czubka własnego nosa. Chodzi o to, by przy całej świadomości siebie, uświadamiać sobie, iż w relacji nie ma tylko „ja”. Jest „my”. Jesteśmy równoprawnymi partnerami relacji.
Damsko-męski konkret granic
Dla przykładu, dziś kobiety wkurzają się na patriarchalne podejście do relacji damsko-męskich (czyli takie, że to facet rządzi i ma ostanie zdanie). I bardzo dobrze, że się na to złoszczą. Dla nas, mężczyzn, to też dobre, by być w związku ze świadomą siebie kobietą, która chce tworzyć równoprawny związek. Na równi w nim decydować i uczestniczyć. Czemu? Otóż dlatego, że mądra kobieta walcząc z patriarchatem, nie walczy tylko o władzę, ale chce być również współodpowiedzialna. Możemy wtedy podzielić się odpowiedzialnością w relacji/związku. Jaka to ulga, że nie wszystko zależy od faceta. Super gdy kobieta chce rozmawiać, pracować dla dobra relacji, budować wspólny dom dzieląc się przywilejami i obowiązkami (także tymi materialnymi). Ciężko byłoby być z osobą, która oczekuje, że wszystko jej damy. Która będzie wymagała stale naszej uwagi, emocji, …pieniędzy, a uważałaby, że ona nie musi nic robić („bo to facet powinien”) i np. nie dbałaby o kwestię swojej pracy, dzielenia się obowiązkami domowymi czy dokładania się do wydatków. Kobietę, która jedynie oczekiwałaby od faceta – nazwiemy księżniczką. A faceta, który jedynie oczekiwałby od kobiety – nazwiemy… dupkiem.
My
Dlatego kwestia granic i świadomości swojej tożsamości jest tak ważna. Dzięki temu w relacji może uczestniczyć dwoje dojrzałych, świadomych ludzi, którzy chcą patrzeć dalej, niż tylko na czubek własnego nosa. Którzy chcą spotykać się „pośrodku mostu”. Rozmawiać. I w poczuciu wspólnej odpowiedzialności, dbać o „MY”, podejmując w tym kierunku WYSIŁEK. Mam swoje granice, ale nie jestem w nich zamknięty i odizolowany. Wiem, że dobra relacja mnie (nas) KOSZTUJE i polega na zrobieniu czegoś „dla”. Czemu? Ponieważ (z całym szacunkiem do siebie) taka jest moja decyzja i tego chcę. Jeśli jestem kierowany miłością, ten koszt nie jest uciążliwy lecz jest czymś naturalnym i wręcz przynosi radość. Tylko muszą tak do tego podchodzić obie strony.
Doświadczenie a kwestia granic
W budowaniu tożsamości i świadomości granic pomaga nam własne doświadczenie. Upadki i powstania. Zranienia, które stały się naszym udziałem. Umiejętność wyciągania nauki z naszej historii i historii innych. Kiedy za dużo odpuściłem/am swoich granic? A z drugiej strony, kiedy zbyt mocno skupiałem/am się na sobie, swoich emocjach i byłem/am nieelastyczny/a w relacji, przez co ją rozwaliłem/rozwaliłam? Warto Podróżniku żyć i nie bać się popełniać błędów. W czasie podróży, dużo możemy się nauczyć. A dla relaksu i refleksji – piosenka o kawach dwóch.