Ehh, ta dorosłość…
Ciekawą kwestię poruszyłeś poprzednio. Faktycznie, tak ułożyła się nasza rozmowa, iż nie debatowaliśmy o dorosłości jako takiej. Czemu tak się stało? I czy w jakiś sposób może to ja unikałem tego tematu? Nie znajduję odpowiedzi na to pytanie. I niech tak zostanie. Pisałeś o tym, że wiek związany w jakim ludzie wchodzą w dorosłość przesuwa się, opóźnia. Pisałeś, że w XV wieku już dwunastolatkowie mieli stawiane poważne wymagania. Cóż, cieszę się, iż nie przyszło nam żyć w tamtych czasach, bo wydawanie dwunastolatki za mąż to jednak gruba przesada. Faktem jest, że zachodzi różnica wieku, zwłaszcza między wiekiem XV, a obecnym. Oficjalnie ukończenie 18 lat równa się byciu dorosłym. Wiadomo, że jest to bzdura. Jednak można przyjąć, iż wówczas wymagania zaczynają rosnąć.
Strony medalu
Mówi się, że każdy medal ma dwie strony. Podobnie jest z dorosłością. Ma ona więcej niż jeden aspekt (i zapewne więcej niż dwa aspekty). Wiąże się ona z wymaganiami jakie ma wobec nas otoczenie, z podejmowaniem odpowiedzialności za swoje decyzje i zachowanie. Ma ona również związek z wielopłaszczyznową dojrzałością (a przynajmniej powinna mieć). Szczególne miejsce ma tu dojrzałość emocjonalna, czyli umiejętność rozpoznawania emocji swoich i drugich oraz panowanie nad własnymi. Hmm i umiejętność radzenia sobie z emocjami tych innych, którzy są wokół nas. Dojrzałość osobowa, samoświadomość, poczucie własnej tożsamości. Dojrzałość ekonomiczna i zapewne jeszcze jakieś dojrzałości można by tu wymienić. Zagadnienie jest szerokie. Dorosłym nie można stać się z dnia na dzień. To proces.
Czasem wiek przychodzi sam…
To, że obecnie rośnie liczba osób, które jak pisałeś, później opuszczają dom rodzinny i odsuwają branie pełnej odpowiedzialności za swoje życie jest trudne do skomentowania. Jedni mogą bać się odpowiedzialności, inni mogą być zbyt związani z rodziną pochodzenia, u kolejnych mogą być to względy praktyczne (taniej jest u mamy, nie płacę za mieszkanie). Można być też młodym, a dorosłym. Zdarza się tak, że w rodzinach dysfunkcyjnych jedno z dzieci zaczyna pełnić rolę „bohatera” i jest odpowiedzialne za rodziców i dom. Ludzie je pochwalą, bo jest takie zaradne i można na nie liczyć. Traci ono jednak siebie i swoje dzieciństwo. To nie jest dobra dorosłość. Do dorosłości potrzebne są lata. potrzebne są doświadczenia i praca nad sobą. To upadki i powstania. To świadomość, że to ja robię i to ja odpowiadam, podobnie jak, ja mogę. Jest to też umiejętność, w której nie niańczymy nadmiernie siebie, ale też i innych. Można dojrzeć młodo. Można być starym , a niedojrzałym.