Cel! … Pal!

Cel-uj

Po przeczytaniu Twojej ostatniej wiadomości naszły mnie jakieś militarne skojarzenia. Pisałeś o celu. Odnajdywaniu go. Dążeniu do niego. Wspomniałeś o ludziach, którzy żyją z dnia na dzień. Niejako bez celu. Pamiętam jak miałem szkolenie strzeleckie na początku pracy psychologa w SW (tak, psycholog też musiał umieć posługiwać się bronią palną). Dużo uwagi członkowie Grupy Interwencyjnej SW, którzy prowadzili szkolenie, poświęcali celowaniu. A że broń trzeba trzymać odpowiednio. Stanąć dobrze, mocno na nogach. Wychylić się trochę do przodu. Jak odpowiednio wybrać punkt, do którego chcę oddać strzał. Przymierzyć i wreszcie strzelić. Słuchałem tego i myślałem, że to banalnie proste. Jednak wyniki mojego pierwszego strzelania nie były, że tak powiem, satysfakcjonujące. Po strzale pojawił się huk, odrzut, smród, a jeszcze wcześniej pojawiło się drżenie rąk. To wszystko miało wpływ na celowanie i strzelanie. Podobnie jeśli chodzi o obieranie celu życiowego lub krótkodystansowego (że tak powiem) wiele czynników na to wpływa.

Wyjść na strzelnicę

Na pytanie „dokąd iść?”, które postawiłeś, nawet nie będę próbował odpowiadać. Pisałeś, że dla niektórych celem jest sama podróż. To mi przypomniało Camino, jakie przeszliśmy z żoną w ubiegłe wakacje (Camino to pielgrzymka do Santiago de Comostela, my wyszliśmy z Porto). Jednym z haseł tej wędrówki jest: „Droga jest celem”. Jak dla mnie ujmujące i im starszy jestem tym bardziej „je czuję”. I choć ogólnie rzecz biorąc bardzo lubię planować i mieć kontrolę nad rzeczywistością to patrząc na różne skromne doświadczenia podpisuję się pod tym hasłem. A wracając do militarnych odniesień uważam, że jeśli ktoś ma problem z obraniem celu to niech przede wszystkim pójdzie na strzelnicę. Niech rozejrzy się. Posprawdza, poobserwuje. Niech zrobi cokolwiek. Najgorzej to siedzieć i myśleć, że jestem w stanie tyle osiągnąć, iż nie wiem co wybrać, a więc leżę, bo przytłacza mnie ogrom możliwości.

Podnieść tyłek

To krótka odpowiedź na pytanie jakie postawiłeś w ostatnim akapicie. I naprawdę tak uważam. Zdarzyło mi się słyszeć od tego czy owego, że wyruszył w podróż do Indii, do Tybetu, czy gdzie tam jeszcze, żeby odnaleźć siebie. Ogólnie podróżowanie jest jak najbardziej spoko, ale jak chcesz odnaleźć siebie to po prostu złap się dupsko. Eureka! To ty! Tu jesteś! Odnaleziony! Może to kogoś wkurzy. Może ktoś powie, że trywializuję poważne sprawy. Ale czasem naprawdę jest to aż tak proste. Jesteś tu. Jesteś dziś. Wstań.

Jeden komentarz do “Cel! … Pal!

Możliwość komentowania została wyłączona.