Niedopuszczalna awaria
Zaiste Przyjacielu, jak napisałeś, błędy mogą być błogosławione. Czasem w obliczu porażki człowiek „pluje sobie w brodę” i myśli, że mógł wybrać/zrobić inaczej. „Po co szedłem na to rodzinne przyjęcie? Znowu musiałem wysłuchiwać biadolenia ciotki”. Albo: „Po co wybrałem tego partnera/partnerkę. Sprawia mi tyle bólu”. Podobne zdania można by tu mnożyć. Można by brnąć w narzekanie. W poprzednim wpisie pisałeś o dwóch rodzajach kierowców. Takie szemranie to na pewno cecha tego, który nie przyjmuje błędu na spokojnie. Pisałeś, że aby nauczyć się jeździć na rowerze trzeba na niego wsiąść i nawet kilka razy „zaliczyć glebę”. Zakończyłeś pytaniem: „Proste, prawda?” Prowokacyjne pytanie… Dla jednych proste, dla innych arcytrudne. Zależy jaki mamy wgrany system. Jeśli taki mocno poblokowany różnymi obronami dążącymi do maksymalnej kontroli, to przydałaby się nam jakaś konkretna awaria. Ha! Ale przecież człowiek stara się za wszelką cenę do niej nie dopuścić.
Olewaj system!
To stare punkowe hasło. Popularne w latach 80tych i 90tych ubiegłego stulecia. Nie będę się tutaj nad nim rozwodził żeby nie zanudzić czytelnika na śmierć. Chcę tylko powiedzieć, że dla wielu ludzi taka wywrotowość jest niedopuszczalna w kontekście własnych systemów wewnętrznych. W kontekście własnego sposobu myślenia, postrzegania, a w konsekwencji funkcjonowania. Bronimy swojego systemu. Nawet jeśli fakty pokazują, że on nam nie niesie dobra. Cóż, tym gorzej dla faktów. Zracjonalizujemy je sobie, zaprzeczymy im lub wyprzemy, na rzecz tego co znamy. To bowiem co znamy, jest nasze. I choć jest bolesne i trudne, jest nasze własne. Takie swojskie. Dlatego np. mając doświadczenie odrzucenia w dzieciństwie, wchodzimy w relacje, w których nie będziemy przyjmowani. Gdzie będziemy musieli zabiegać o uwagę, argumentować, że jesteśmy fajni, a i tak doświadczać będziemy odrzucenia. I co? I będziemy w takiej relacji trwali. Olewaj system!
Krótkie spięcie
Błędy naprawdę są błogosławione Podróżniku. I dobra wiadomość jest taka, że nasza droga trwa. Rozciąga się przed nami. Cięgle jesteśmy w podróży. I dopóki jesteśmy w drodze, naprawdę wszystko może się wydarzyć. Ktoś może polać wodą bezinteresownej miłości nasze przewody co wywoła uwalniające krótkie spięcie. Albo jeśli upadniemy i doświadczymy awarii całego życia, też mogą otworzyć się nam oczy. Możemy wówczas zobaczyć, że nasza kontrola była po to żeby nie bronić nas lecz jakiegoś dysfunkcyjnego obrazu siebie, innych i świata. Prosto się o tym pisze, ale w przeżywaniu jest to bardzo trudne. Nawet zbliżenie się do takiego myślenia budzi niechęć i zaprzeczanie u niektórych osób. Jednak niech stanie się awaria. Niech nas zweryfikuje. Niech przyjdzie przez miłość lub inaczej. Ale niech przyjdzie i da wolność.