Dźwigać ciężar
Przeczytałem z zainteresowaniem Twój wpis na temat szlachetności jako „złotego serca”. Spostrzeżenia fizyczno-chemiczne odnośnie tego krusząc również były interesujące i sprytnie wyprowadziłeś z nich swoje rozważania. Rozumiem też, że funkcjonuje takie przekonanie, że jak ktoś jest dobry, ma przysłowiowe „złote serce”, to będzie miał ciężko w życiu. Ja również nie raz słyszałem powiedzenie twierdzące: „Jak chcesz mieć miękkie serce, to musisz mieć twardą dupę”. Nie wiążę jednak miękkiego serca ze „złotym sercem”, a już tym bardziej nie wiążę go ze szlachetnością. Podobnie w kwestii tego, że złoto nie reaguje… Choć złoto jest metalem szlachetnym to pamiętamy, iż używamy go jako metafory. Rozmawiamy o ludziach szlachetnych. „Ludziach złotych”. Ludzie reagują. Może być jednak tak, że ktoś będzie miał tak silne przekonanie o swojej „złotości” i jej braku u innych, iż nie będzie reagował z innymi. Życie z taką świadomością to prawdziwy ciężar…
Miękkie złoto
Z tego co kojarzę złoto przy całym swym ciężarze i wyjątkowości jest stosunkowo miękkie. Jest elastyczne. Można je kształtować. Da radę tak je uformować żeby przyjmowało piękne kształty. Nie chcę tu rozwodzić się nad tym, że złoto też podlega obróbce, że jako zwykła „grudka” jest nieciekawe (choć cenne). Chcę tu odwołać się do powiedzenia o miękkim sercu twardym zadku. Nie czytam go jako ostrzeżenie dla szlachetnych lecz jako przestrogę przed naiwnością. Jako przestrogę przed byciem uległym, wycofanym, nieasertywnym. Mam w sobie obraz człowieka szlachetnego jako takiego, który zdecydowanie potrafi sobie poradzić z ludźmi, z relacjami, z życiem. Nie jest miękki na zasadzie bycia mięczakiem. Jest jak złoto, jest elastyczny, ale przecież twardy (nie stłucze się przy upadku i wobec przeciwności). Przypomina mi się film z Christianem Balem „Zrodzony w ogniu”. Opowiada o mężczyźnie, który popełnił, błąd, poniósł jego konsekwencje, mierzył się z przeciwnościami. Robił to jednak ze swoistym cichym honorem. Szlachetność nie musi od razu przyciągać przeciwności. Po prostu życie bywa różne, a deszcz pada na złych i dobrych.
Szlachetność nie dzieli, złoto obciąża
Bywa też tak, że ktoś jest szlachetny i wie o tym. Żyje więc z tą świadomością i silnym przekonaniem o swojej szlachetności, a przez to wyjątkowości. Jest złotem. Tą odrobiną dobrego kwasu, która powinna zakwasić całe ciasto. Solą, która nadaje smak temu światu. W związku z tym nie reaguje. Jak ma bowiem reagować ze wszech obecnym prostactwem. W sumie innym z nim również zaczyna być ciężko reagować. Doświadcza wówczas samotności na swoim Olimpie. Siedzi na tronie, na szczycie swojej szlachetności i doskonałości i oddycha czystym powietrzem zdrowych idei. Bez smrodu. Prostaczków. Może to sprawia, że ma ciężkie życie..? Wtedy „złote serce” cięży. Trzeba jednak uważać, bo ponoć pycha kroczy przed upadkiem…
Jeden komentarz do “Ciężar złota”
Możliwość komentowania została wyłączona.