Uderzenie pioruna

Mocne uderzenie

Pisałeś o burzy. Ja nie znam się na wyładowaniach elektrycznych. Nie rozumiem o co chodzi w tym całym przepływie prądu, ani o relacji piorun-piorunochron. Rozumiem jednak, że może być to dobra analogia dla wewnętrznych wyładowań, napięć międzyludzkich czy terapii. Rzeczywiście mam doświadczenie w pracy z ludźmi doświadczających różnych trudności, a najwięcej było tych uzależnionych od alkoholu. W każdym z tych przypadków widziałem, iż przychodzili kiedy w ich życiu nastąpiło solidne uderzenie pioruna. Oczywiście jako młody osobnik próbowałem pomagać ludziom, którzy takiego uderzenia nie doświadczyli. Z perspektywy czasu widzę, że niejednokrotnie próbowałem pomóc na siłę. Jaki był tego efekt? Jak łatwo się domyślić, zerowy.

Łagodny powiew

Co do samej terapii ważnym jest, by między terapeutą a pacjentem nawiązała się relacja. Przychodzi człowiek po doświadczeniu burzy lub w trakcie jej doświadczania, jest delikatny. Jeśli od razu wyskoczymy do niego z jakimiś trudnymi tematami i będziemy mu snuć wizje swoich terapeutycznych wyobrażeń skutek również będzie zerowy. Trzeba, by pacjent dał się poznać, by zobaczył jak pracuje terapeuta, jakie ma do niego podejście. Przecież między terapeutą a jego klientem ma prawo „nie zaiskrzyć”. I nie znaczy to, że terapeuta jest do niczego lub klient jest bardzo trudny. Po prostu, czasem ludzie wiedzą, że nie dogadają się ze sobą. Osobiście nie lubię czuć presji, że muszę szybko dać komuś jakieś lekarstwo, rozwiązanie, bo ten ktoś myśli, że wystarczy, iż pojawi się u psychologa i zostanie uzdrowiony on i jego rodzina. Albo że jego wszystkie problemy zniknął… Nie. Potrzeba czasu i łagodnego powiewu relacji, bo później…

…biją pioruny

Tak, niejednokrotnie tak się zdarza. Okazuje się, że ten dobry terapeuta, z którym tak miło mi się rozmawiało w jakiś „magiczny” sposób sprawia, że dotykane są miejsca, które bolą. Napisałeś, że: „Terapia prowadzona w nieodpowiedni sposób może zniszczyć wiele systemów, które były pożyteczne, czy też zapewniały człowiekowi zdrową stabilność”. Nie do końca się z tym zgadzam. Uważam, iż właśnie terapia prowadzona w odpowiedni sposób sprawi, że zaczną się walić systemy, które może i były pożyteczne lub zapewniały zdrową stabilność. Dlaczego? Może się bowiem okazać, iż są one kolosem stojącym na glinianych nogach. I tu dopiero wybucha burza. Nie raz terapeuta jest w tym momencie odbierany przez pacjenta jako ktoś zły. Mechanizmy związane z przeniesieniem zostają spuszczone ze smyczy. Dobry terapeuta nie będzie unikał bycia w takiej burzy, a nawet… nie wywołania, ale niejako wydobycia jej z ukrycia. On z Tobą będzie i będziecie razem szli. Nie może padać bez końca… 😉

Jeden komentarz do “Uderzenie pioruna

Możliwość komentowania została wyłączona.